W cyklu moich prywatnych postów, zupełnie odbiegających od tematyki bloga, dziś będzie o przyzywczajeniach. Was chciałabym przyzwyczaić do tego, że raz-na-jakiś-czas pojawi sie tu taki wpsi, zupełnie po godzinach.
Przyzwyczajenia. Osobiście bardzo je lubię. Sprawiają, że nasza codzienność jest przewidywalna. Nie inaczej jest z psem, który także ma swoje przyzwyczajenia. Dlaczego je tak lubię? Przede wszystkim dzięki nim moje życie z psem jest dużo łatwiejsze, dużo bardziej czytelne. Dzięki przyzwyczajeniom dużo lepiej rozumiem mojego psa, lepiej się z nim dogaduję.
Pewnie myślicie teraz jakie przyzwyczajenia ma Wasz pies. Zanim się nas tym zastanowicie, powiem Wam jakie jest jedno z największych przyzwyczajeń mojego psa- posiłki.
Śniadanie Niuchacz dostaje jak wstaniemy, czyli około godziny 8. Jeszcze mieszkając w mieście, najpierw była przysłowiowa ‚rudnka na około bloku’ i wtedy śniadanie. Teraz, korzystając z uroków posiadania swojego podwórka, pies dostaje (znowu) przysłowiowego „kopa”. Dopiero po powrocie z ‚kopa’ i załatwieniu swoich wszystkich porannych spraw- śniadanie. Co zaczął robić pies? Wychodzić przednimi drzwiami, schodzić ze schodów, wchodzić drugimi na taras i czekając przy oknie na wpuszczenie do domu „bo przecież już wszystko zrobiłam”. Po przyjściu zawsze było pyszne śniadanie więc po co tracić czas i mieć je szybciej? Hmmm. nie ze mną te numery N! Kolacja to także bardzo poważna sprawa. Punkt 18- jak tylko przegapię godzinę zero, Niucha wpada do mojego pokoju z wielki psim uśmiechem, kładzie pysk na kolana- daje znać, że to już ten czas. Nie muszę w sumie pamiętać.
Kolejnym, także ‚spożywczym” przyzwyczajeniem jest jedzenie kości/ smakołyków/ suchego chleba. Od małego Niuchacz musiał jeść „na miejscu”- teraz nie zje go tak po prostu. Parę razy widziałam jak przy schowanych posłaniach i zamkniętej klatce, pies potrafił stać i stać i stać z kością w pysku i cieknącą na podłogę ślinką bo nie miał nawet kawałka dywanika do zjedzenia jej. Dla mnie to świetne przyzwyczajenie ponieważ pies nie brudzi innych miejsc w domu jedząc szyjkę indyczą czy krusząc suchy chleb.
Przyzwyczajenia ułatwiają nam codzienne życie. Dużym przyzwyczajeniem w naszym przypadku, które poprawiło się w sumie dość niedawno, jest spanie w klatce. Każda osoba, która posiada klatkę w domu i chce aby pies w niej ODPOCZYWAŁ (moim zdaniem klatka nie służy do tego, żeby pies siedział w niej cały dzień czy był zamykany za karę) oczekuje, że po zamknięciu drzwiczek pies pójdzie zwyczajnie spać. Po długim spacerze, treningu frisbee chce aby pies porządnie odpoczął. Leżąc koło mnie za każdym razem jak wstaję- czy to do łazienki, sięgnąć po długopis czy schodząc po kawę do kuchni- pies idzie za mną (kolejne przyzywczajenie?). Idzie z zaspaną miną „czy musiałaś wstać?”. Ja musiałam, a Ty?! Ty nie musiałaś dlatego jesteś w tym czasie w klatce aby dobrze odpocząć. Niuchacz w klatce śpi, zwija się w śliczny kłębek i śpi. Jest to przyzywczajenie dość wygodne, bo pies może w spokoju się po prostu wyspać. Nikt i nic mu nie przeszkadza (natomiast mi nie przeszkadza wiecznie plątający się, zmęczony pies pod nogami- kto ma aussika ten wie o czym mówię!)
A teraz zastanówcie się- jakie przyzywczajenia ma Wasz pies? Które z nich sa dla Was pomocne, które są uciążliwe, a które wykreowaliście Wy- wyznaczając zasady wspólnego życia.
Pisząc ten post, zapewne zapomniałam lub nie wzięłam pod uwagę innych przywyczajeń mojego psa- w codziennym życiu ich nawet nie zauważamy! A jakie maja one wpływ na nasze życie…